Suplementy, influencerzy i prawo. Sprawa Dody w rękach prokuratury

Dorota Rabczewska – artystka znana z odważnych deklaracji i wyrazistych poglądów – trafiła tym razem na radar prokuratury. Sprawa dotyczy reklamowania suplementów diety w kontekście leczenia choroby Hashimoto. I choć temat wydaje się pozornie błahy, w tle rozgrywa się istotna dyskusja o granicach wpływu, odpowiedzialności i prawie do opowiadania własnej historii zdrowotnej.

Zawiadomienie GIF i reakcja prokuratury

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ wszczęła dochodzenie po zawiadomieniu Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Wątpliwości wzbudziły wypowiedzi artystki zamieszczone w mediach społecznościowych, w których wskazywała ona na skuteczność suplementów w leczeniu Hashimoto – choroby wymagającej specjalistycznej opieki medycznej.

Jak informuje prok. Piotr Antoni Skiba, działania organów ścigania obejmują m.in. zbieranie dokumentacji oraz zapytania skierowane do instytucji nadzorujących rynek leków i suplementów. Dopiero po uzyskaniu pełnych danych śledczy zdecydują o ewentualnym przesłuchaniu konkretnych osób. Formalnie chodzi o przypisywanie suplementom właściwości leczniczych – co, zgodnie z obowiązującym prawem, jest zabronione.

Wideo, w którym wszystko się zaczęło

W centrum uwagi znalazł się film, w którym Rabczewska otwarcie mówi o swojej diagnozie i decyzji, by – jak twierdzi – zrezygnować z leczenia farmakologicznego na rzecz diety i suplementacji. Towarzyszy temu wizualne wskazanie konkretnego produktu.

To właśnie ten fragment nagrania stał się punktem zapalnym dla Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Ustawodawca nie zostawia wątpliwości: suplementy to środki spożywcze, a nie leki – nie można im przypisywać właściwości leczniczych. I choć prywatna relacja nie musi oznaczać reklamy, sytuacja komplikuje się, gdy padają konkretne nazwy i obrazy, a komunikat trafia do setek tysięcy obserwujących.

Producent odpowiada: współpracujemy z organami

Firma Unipro Sp. z o.o., właściciel marki Activlab, wydała oświadczenie, w którym deklaruje gotowość do współpracy z organami państwa. Producent podkreśla, że przestrzega przepisów dotyczących reklamy suplementów i nie przypisuje im właściwości medycznych. Materiały reklamowe – jak zapewnia zarząd – powstają zgodnie z przepisami prawa i są odpowiednio oznakowane.

W tym kontekście nasuwa się pytanie o granice między prywatnym doświadczeniem a publiczną deklaracją. Czy osoba publiczna, dzieląc się historią leczenia, może zainspirować – czy też wprowadzić w błąd? W epoce influencerów i viralowych przekazów odpowiedź wcale nie jest oczywista.