Debiut jak marzenie – ekspresowy mecz Igi Świątek w Wuhan

Iga Świątek rozpoczęła turniej w Wuhan od efektownego zwycięstwa. W swoim pierwszym meczu na chińskich kortach wiceliderka światowego rankingu nie dała żadnych szans Marie Bouzkovej, wygrywając 6:1, 6:1. Spotkanie trwało niewiele ponad godzinę i potwierdziło, że Polka wciąż potrafi wchodzić w turnieje z pełną kontrolą i energią.

Pewny początek turnieju

Świątek, rozstawiona z numerem drugim, rozpoczęła zmagania od drugiej rundy. Jej rywalką była Marie Bouzkova, która dzień wcześniej pokonała Camilę Osorio. W meczu z Polką jednak nie miała już żadnych argumentów. Choć Iga popełniła kilka błędów na początku – zbyt pochopnie kończyła akcje – bardzo szybko narzuciła własne tempo i odskoczyła na 4:0.

Czeszka zdołała ugrać jednego gema przy serwisie Świątek, ale to tylko opóźniło nieuniknione. Polka zamknęła pierwszego seta wynikiem 6:1, kończąc go efektownym bekhendem po przekątnej. Widać było, że gra swobodnie, a każdy kolejny punkt tylko wzmacnia jej pewność siebie.

Drugi set – ten sam scenariusz

Druga partia rozpoczęła się podobnie – od szybkiego prowadzenia Świątek. W jednym z gemów doszło do technicznego zamieszania, gdy system obsługujący linię serwisową nie zareagował na aut. Punkt powtórzono, a Bouzkova zdołała zdobyć gema, który okazał się jej jedynym w tym secie.

Świątek natychmiast odzyskała rytm. Dominowała serwisem, wygrywając aż 74 proc. punktów po pierwszym podaniu, i raz po raz rozrzucała rywalkę po korcie, kończąc wymiany precyzyjnymi uderzeniami. W całym meczu zanotowała trzy asy serwisowe, podczas gdy Bouzkova nie zdobyła żadnego. Czeszka momentami próbowała odgryzać się mocnymi returnami, lecz przewaga raszynianki była zbyt wyraźna.

Szybka przepustka do trzeciej rundy

Po niespełna 70 minutach gry Iga Świątek zakończyła mecz, meldując się w trzeciej rundzie turnieju Dongfeng Voyah Wuhan Open. To jej debiut w tej imprezie, ale styl, w jakim rozpoczęła rywalizację, przypominał jej najlepsze występy z Paryża czy Rzymu. Kolejną rywalką Polki będzie zwyciężczyni meczu Belinda Bencić – Elise Mertens.

Jeśli Świątek utrzyma taką dyspozycję, jej chiński debiut może szybko zamienić się w coś więcej niż tylko udane otwarcie – w pokaz siły, który zwiastuje powrót do formy, z której przez chwilę nieco się wymknęła.