W liczącym niespełna półtora tysiąca mieszkańców Henrykowie futbol stał się czymś więcej niż pasją – to element lokalnej tożsamości. Miejscowa drużyna, Henrykowianka Henryków, zarejestrowała aż 244 zawodników, co stanowi ponad 15 procent populacji wsi. Trudno o bardziej spektakularny dowód na to, że piłka nożna potrafi scalać społeczność.
Fenomen zrodzony z pasji i wychowania
Prezes klubu, Marcin Szczepański, nie ma problemu z nadmiarem chętnych do gry. Jak podkreśla, wszystko zaczęło się od legendarnego nauczyciela wychowania fizycznego Dariusza Ziomka, który przez lata zaszczepiał w dzieciach miłość do piłki. Z czasem jego uczniowie stali się zawodnikami, trenerami i działaczami – tworząc futbolowe dziedzictwo, które dziś budzi zachwyt całej Polski. W Henrykowiance grają całe rodziny, ojcowie z synami, a futbol jest tu naturalną częścią życia, nie obowiązkiem. „Mamy swoje pięć minut” – przyznaje Szczepański, zapowiadając, że wkrótce drużynę odwiedzi ekipa telewizyjna.
Klub z historią i ambicją
Henrykowianka powstała w 1947 roku i choć największym sukcesem była gra w A-Klasie, to dla mieszkańców to klub z duszą. Niektórzy zawodnicy grali tu do sześćdziesiątego roku życia, inni – jak sędzia I ligi Jakub Szkutnik – przebili się na wyższy poziom. Młodzi marzą dziś, by pójść śladami Piotra Zielińskiego z pobliskich Ząbkowic Śląskich. Klub rozwija szkolenie, wysyła trenerów na kursy, ale największym marzeniem prezesa pozostaje remont zaniedbanego stadionu. Trybuny się sypią, w szatniach nie ma ciepłej wody, a mimo to drużyna trwa – dzięki pasji i społecznej pracy. W Henrykowie futbol to nie wynik, lecz wspólnota – i to właśnie czyni tę wieś wyjątkową.